Autor Wiadomość
Shima
PostWysłany: Wto 16:58, 21 Sie 2007    Temat postu:

Przedarła się przez tłum najdalej jak mogła. Nie ukrywała zaciekawienia zaistniałą sytuacją. Patrzyła raz na dominikanów raz na posiadłość Voltnera i czekała niecierpliwie na wyjasnienie tej sytuacji
veld
PostWysłany: Wto 16:35, 21 Sie 2007    Temat postu:

Opactwo stało na niewielkim wzniesieniu, Zaraz za nim roztaczał sie bór, który ciagnał sie wiele mil. Przy tym samym borze znajdowała sie osada a na jego skraju stałą posiadłośc Voltnera.
Młody franciszkanin stojący na wieży zaczął dzwonić jak tylko ujrzał z oddali tłumy.
Po chwili w bramie klasztornej pojawiłsie opat. Przyglądał sie z niepokojem zblizajacym chłopom. Kilka dni wczśniej w opactwie zjawili sie dominikanie wraz z inkwizycją. To już wystarczyło by był pełen złych pzreczuć, teraz patrząc na droge ze strachem dostrzegał ze jego obawy moga sie sprawdzać. Westchnał cofajac sie i pozwalajac by Dominikanie wyszli napzreciwko tłumowi
Shima
PostWysłany: Wto 16:04, 21 Sie 2007    Temat postu:

Patrzyła jak odchodził. Myślała intensywnie nad tym co usłyszała. Wzruszyła tylko ramionami jakby nic nie zrozumiała i ruszyła za resztą ciekawa co będzie się dziać. Po drodzę rozglądała się przyglądając twarzom przejętych tą sprawą ludzi
veld
PostWysłany: Wto 15:59, 21 Sie 2007    Temat postu:

Starzec zmierzył dziewczyne badawczym spojrzeniem po czym zmarszczył brwi. Było widać że rozwaza coś zanim w końcu sie odezwał.
-A dyć Stary Bartnik i jego córka zagineli, Mawiają że to sprawka pradawnych.
Machnął ręką uznajac że powiedziął już dosc i ruszył za innymi w kierunku klasztoru
Shima
PostWysłany: Wto 15:51, 21 Sie 2007    Temat postu:

Wyszła ze swojego sklepiku i podeszła do jednego z mieszkańców. Wydawał jej się miłym starcem
- Przepraszam pana co się dzieje?- spytała najmilej jak potrafiła
veld
PostWysłany: Wto 15:42, 21 Sie 2007    Temat postu:

Nielicząc Bijatyki w karczmie noc mineła nad wyraz spokojnie. Rano jednak osade zbudziły krzyki i nawoływania. Zagineły dwie osoby. W mig rozeszła sie plotka o porwaniu ich przez tajemnicze istoty. Ludnośc tłumnie udała sie do opactwa jakie lezało ćwierć mili za osadą. Prowadzone było ono przez Franciszkanów, jednakże wieść głosiła że obecnie znajdowali sie tam takze dominikanie z Inkwizytorem na czele
veld
PostWysłany: Pią 23:43, 17 Sie 2007    Temat postu:

Voltner wpatrywał sie w krajobraz jaki było widać przez jego okno. Niebo przybrała pomarańczowy odcień a chmury tworzyły fantastyczne kształty.
Męzczyzna westchnał cicho przypatrując sie niebu, póki słońce nieznikneło za horyzontem. Gdy sie tak stało odwrócił sie szybko i ruszył energicznym krokiem do holu. W kilka chwil póxniej opuscił swa posiadłość i ruszył do wioski. Nosił na sobie wyświechtany płaszcz koloru zgniłej zieleni, taki, jakiego często używaja podrózni. Zikły gdzies sztywne ruchy szlachcica i zamaist nich pojawił sie pijacki chód. Gdy dotarł di wioski od razu swe kroki skierował ku karczmie.Wśliznał sie do środka i usiał przy jednym ze stolików. Zaczał sie przypatrywac wszystkiemu pozoru beznamiętnie sącząc podany kobiete trunek. Przyglądął sie wszystkim, słuchał, początkowo nieznalazł nic ciekawego jednak wkróce jego uwage przyciągneła rozmowa trzech chłopów pijących na umór nieopodal niego. Dolatywały go tylko strzepki słów jednak potrafił z nich ułozy c w miare sensowna całość.
-Mówie wam One wróciły, Las znowu ożył.
-Za duzo sie ochlałes Capie jeden, Przecież wszysscy wiem że oni nie istnieją
-No niewiem, Matka mi wiele o nich opowiadała, podobnie jak jej matke jej samej i tak dalej. Musi byc w tym prawda?
-Banialuki..
-Obaczymy jak Przyjda do Ciebie, mys co chcesz, ja w nocy do lasu niewchodze, i wystawiam dla Dobrego ludka mleko, A ty rób co chcesz jakżeś głupiec.
-Coś ty rzekł? Powtórz to skoroś taki odwazny
-Głupiec z Ci...
Chłop niedokończył już swego zdania zdzielony ława pzrez swego towarzysza. W karczmie powstała wrzawa i rwetest, Chłopi znudzeni po całodziennej harówce z chęcią dołanczali sie do bójki az w końu w całym budynku wrzało jak w ulu.
Voltner po cichu rozdajac razy gdy trzeba było opuscił przybytek.
Shima
PostWysłany: Wto 12:37, 24 Kwi 2007    Temat postu:

-Oh Sin... Wybacz- zmarszczyła brwi poczym podeszła do niej i przytuliła mocno
- No już spokojnie...- Jej uścićs był bardzo dziwny taki dziecinny i bardzo sztywny
Shana
PostWysłany: Pon 19:22, 23 Kwi 2007    Temat postu:

- przepraszam ale cie widać nie było przecież wiesz że mam w głowie pokiełbaszone... wszędzie widze zabójców włamywaczy i złodzieji... czemu ja taka jestem... może powinnam se już pójść skoro tylko pecha ci przynosze...- Sineran zasmuciła się.
Shima
PostWysłany: Pon 16:13, 23 Kwi 2007    Temat postu:

-....- SPojrzala na kobiete i pokrecila glowa. Nie miala najmniejszego zamiaru gonic za koleina osoba.
Kasos
PostWysłany: Pon 15:04, 23 Kwi 2007    Temat postu:

"No to teraz sobie użyję!"pomyslał Razah.
- Chciałem kupić marionetkę ale ta....panna- spojrzał krzywo na wampirkę.-jest chyba trochę nienormalna i zrezygnuję z kupna. Żegnam!- Razah zakończył swoje przedstawienie efektownym trzaśnięciem drzwiami.
"Uffff"pomyślał z ulga Razah.
Shima
PostWysłany: Pon 14:43, 23 Kwi 2007    Temat postu:

Jagienka wychylila sie z drugiego pokoju. Wygladalo to calkiem zabawnie gdyz z jej ust wystawala wielka kromka chleba
-Co fie dzieje....? F czymf pomóf?- wybelkotala Lecz widzac miny reszty. Zjadla predko jedzenie poczym powtozyla bardziej wyraznie
- W czyms pomócke?
Kasos
PostWysłany: Pon 14:41, 23 Kwi 2007    Temat postu:

(cytując: litości Shana...)

Razah spojrzał na wampirkę spokojnym wzrokiem.
- Nie jestem złodziejem. Wpuścił mnie człowiek o groźnym wyglądzie.
Zaskrzypiały drzwi i z sąsiedniego pokoju wyszła Jagienka.
veld
PostWysłany: Pon 12:35, 23 Kwi 2007    Temat postu:

(litości...)
Mężczyzna stanał obok Voltnera wyglądajac zza jego ramienia na wioske
-No prosze, ostatni aktor pierwszego aktu naszej małejsztuki włóasnie sie pojawił
-NIe ostatni, ale ważny. Cóż chyba wyjde do niego, cieszmy sie że oficjum nieprzysłało tamtego kretyna.
-Tamten kretyn ma wiele do roboty na północy
Mezczyzna zarechotał nieprzyjemnie
-coś Ty wykombinował?
-Zobaczysz, wypatruj ptaków z północy... No panie szlachcic, idź zajmij naszego gościa, zapewne będzie chciał sobie w Twych skromnych progach siedzibe urządzić...JA rusze na miasto, porozglądam sie, wybadam nastroje. Ech Ciekawe Czy ta młoda szwaczka jeszcze niezamęzna, jak cudownie potrafiła sie pręzyć, mówie Ci, na sam widok juz Ci KUś...
-Idź... co do niego, wątpie, znajac go w samej osadzie bedzie działał, woli od wygód sprawność...
Voltner odwrócił sie powoli. męzczyzny juz nie było. Usmiechnał się blado chwytając Swój płaszcz. Zarzucił go na amiona juz idac ku wyjsciu. NA zewnatrz woxnica już podjechał pod wejście ale Voltner odprawił go gestem. Zamiast tego wyprowadził ze stajni klacz oporządziwszy ja najpierw nalezycie. Nim mineły dwa pacierze jechał juz w strone wioski.
Shana
PostWysłany: Pon 8:21, 23 Kwi 2007    Temat postu:

- ooo... jaka szkoda... ej chwila gdyby jej tu nie było to by drwi były zamknięte bo ona zawsze zamyka kiedy gdzieś idzie a więc albo jest tutaj albo ty jesteś włamywaczem!!! Jagna!!!-zawołała chcąc sie upewnić czy jest w domu.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group.
Theme created OMI of Kyomii Designs for BRIX-CENTRAL.tk.